Metoda małych kroczków doprowadzi Cię do sukcesu - tak zawsze powtarzała mi matka. I rzeczywiście, pierwszy kroczek był wyjątkowo mały. Bo w końcu niepoważnym byłoby nazwać krokiem milowym kilkunastocentymetrową przestrzeń między lewą a prawą stopą, z czego ta prawa jest lekko skierowana na północ, a lewa – na południe. Miałem wówczas 10 miesięcy. Niewyobrażalną radość wywołał ten heroiczny czyn w kręgach moich domowników i w zasadzie do dziś nie wiem dlaczego. Należy podkreślić fakt, że każdy prędzej czy później chodzić się nauczy.
Podobną euforię wzbudziły siuśki. Warto wyjaśnić niewtajemniczonym, że nie były to siuśki same w sobie, siuśki w sensie wszędobylskiej cieczy opuszczającej pęcherz w tych momentach, które zawsze są najmniej odpowiednie, ale były to siuśki werbalne. Po prostu siu-siu. Moje pierwsze słowo – czyn tak samo wzniosły jak i widok mej posturki w pozycji wertykalnej. Tak na marginesie siuśki nieco zmartwiły moją, i tak ciągle zatroskaną, matkę. Po cichu liczyła na to, że pierwszym słowem jakie wypowie jej synek będzie sztampowe mama. Po jakimś jednak czasie pogodziła się z tym. W zasadzie nie miała wyboru.
Ale to były tylko dwa kroczki. Co prawda wychwalane pod niebiosa i porównywalne z zasługami Kopernika, jednak to nie one zadecydowały o moim sukcesie. O sukcesie i karierze zadecydowały późniejsze wydarzenia, a wśród nich: czerwone paski na świadectwach, których łączna długość spokojnie mogłaby opleść jakieś opasłe zwierzę, matura zdana najlepiej w szkole, wymarzone studia uwieńczone wyróżnieniem. Jak można się domyślić, nie odbyło się to wszystko za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie było również zasługą myślenia życzeniowego. Było zwyczajnie efektem mojej mozolnej pracy. A kosztowało mnie to naprawdę sporo: -3,5 dioptrie na lewym oku i -4 dioptrie na prawym oku, szereg opuszczonych imprez i ciekawych znajomości, ksywę muł (starałem ją sobie tłumaczyć nazwiskiem Mułkowski, jednak do dziś mam wątpliwości co do wysnutej przeze mnie teorii) oraz wiele innych wyrzeczeń, których już nie mam ochoty wspominać. Jednak był to mój świadomy wybór, bo przecież metoda małych kroczków nie mogła zawieść.
W każdym razie kroczyłem tak przez swoje życie silnie koncentrując się na słowach matki. Teraz jestem młodym właścicielem dobrze prosperującej firmy, mam pod sobą ponad czterystu pracowników. Stać mnie na to, by ubierać się w markowe ciuchy, by jeździć porządnym samochodem i odwiedzać dwa czy trzy razy do roku egzotyczne miejsca. Wiąże się to nie tylko z wymienionymi przyjemnościami, ale także z ogromną odpowiedzialnością. Odpowiedzialnością za ludzi, którym w wielu przypadkach dzięki pracy daję dach nad głową. Odpowiedzialnością za decyzje, które także mogą moich ludzi owego dachu pozbawić.
Moja matka od trzech lat nie żyje, jednak w uszach wciąż dźwięczy mi idea małych kroczków i sukcesu. Jednak niewspółmiernie wyraźniej obijają mi się o uszy słowa: złodziej, oszust, bezdusznik, bandyta, mafiozo, kłamca. Dealer, pozer, hochsztapler, łachmyta, naciągacz, frajer. Mamo – czy tak wygląda sukces?
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt